Working Test at Tollarspecialen 2015

Working Test – Tollarspecialen 2015

Jadąc na Tollarspecialen 2015, mieliśmy ze Spockiem trzy cele: dostać ocenę doskonałą na zawodach obedience, poddać się ocenie na wystawie u sędziów znających się na rasie oraz sprawdzić się na Working Test.

O ile pierwszy cel wydawał się realny do osiągnięcia, o tyle praca na dummy była dla nas wielką niewiadomą. Co prawda dummy trenujemy od roku pod okiem Grzesia Dudy, jednak zupełnie nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Główną zasadą Working Test jest bowiem to, że ich przebieg zawodnicy poznają dopiero w momencie startu.

Working Test, czyli testujemy postępy

W przypadku Spocka głównym zmartwieniem przed zawodami było piszczenie. Jest to coś, co ten egzemplarz ma niejako w pakiecie. Od szczeniaka pracujemy nad tym, co w pracy myśliwskiej funkcjonuje jako „spokój na stanowisku”. Na szczęście coraz częściej udaje nam się przepracować cały trening w spokoju i bez jojczenia. Mimo to, zdarza się nadal, szczególnie przy kombinacjach: strzał + pamięć, że Spock się niecierpliwi i daje temu wyraz popiskując. Tollarspecialen było więc dobrą okazją do sprawdzenia, jak Młody odnajdzie się w długim oczekiwaniu na swoją kolej, przy dziesiątkach strzałów i blisko stu konkurentach do aportowania.

Working Test, czyli dummy na Tollarspecialen

Working testy zostały zaplanowane na piątek, a uczestnicy podzieleni na trzy grupy: dwie w kategorii novice i jedną open. Dzień przed zawodami pojechaliśmy sprawdzić drogę dojazdu na miejsce oraz rzucić okiem na tereny, na których miały się rozgrywać WT. Zaskoczyła nas trudność tej miejscówki. Zobaczyliśmy las, poprzecinany bagienkami, jeziorkami, z wysokim poszyciem, mniejszymi i większymi skałkami i stosunkowo dużymi różnicami wysokości. Stacji było pięć – cztery w miarę blisko siebie i piąta po przeciwnej stronie drogi, oddalona od pozostałych o kilkaset metrów. Teren, ułożenie stacji…nic nie sugerowało, czego można się będzie spodziewać następnego dnia.

WT - Tollarspecialen 2015

WT - Tollarspecialen 2015

Klasa Novice, czyli początkujący

Ze Spockiem startowaliśmy w piątek w drugiej grupie klasy Novice. Numer startowy sugerował, że czekać nas będzie długie oczekiwanie na swoją kolej. Jakie było moje zaskoczenie, gdy na odprawie oznajmiono, że kolejność startów i stacji jest dowolna. Każdy z zawodników otrzymał piłkę tenisową ze swoim numerem startowym, którą umieszczał w „poczekalni” na wybranej stacji. Kolejność determinowała kolejka z ułożonych piłek, obsługiwana przez komisarzy poszczególnych stacji.

Na  stacjach spodziewałem się mniej lub bardziej zaawansowanych markingów, ewentualnie prostych aportów z pamięcią oraz oczywiście mnóstwa strzelania. Faktyczny plan pracy, przedstawiony przez prowadzącą, zawody był dla mnie niemałą niespodzianką:

  • pierwsza stacja – marking ze strzałem,
  • druga stacja – marking z wody bez strzału,
  • trzecia stacja – marking bez strzału,
  • czwarta stacja – określona jako aport kierunkowy, w praktyce blind na pojedynczym dummy, bez strzału,
  • piąta stacja – blind na czterech dummy, bez strzału.

Ostatecznie na pięć stacji, cztery były ćwiczeniami bez strzałów, z tego aż dwie to ślepe aporty. Oczywiście blindów wcześniej nie ćwiczyliśmy, ponieważ te zwykle pojawiają się w bardziej zaawansowanych klasach.

Po odprawie zawodnicy rozeszli się na poszczególne stacje. Postanowiłem, że zaczniemy ze Spockiem od prostego markingu, a więc czegoś, czego pies nie ma prawa zepsuć, a co pomoże mu wejść w tryb pracy i skupienia. Po odczekaniu 20 minut na swoją kolej, zostałem poinstruowany, aby podejść z psem na luźnej smyczy do sędziego, który wytłumaczy mi ideę ćwiczenia. Zadanie polegało na przejściu z psem przy nodze bez smyczy około 10-15 metrów do punktu startu i następnie wysłaniu psa po prosty marking. Miotacz znajdował się od nas w odległości 20 metrów. Dummy zostało wyrzucone w ciszy (żaden z miotaczy nie trukał, nie klaskał, nie wydawał żadnego dźwięku). Spock poleciał jak psychiczny, podjął ładnie dummy i szybko z nim wrócił. Niestety, popełniłem tutaj błąd. Zamiast od razu odebrać dummy, zupełnie niepotrzebnie czekałem, aż pies dostawi mi się z aportem w pysku do nogi. Efekt? Damiś wypluty i pytanie: dis, zero czy punkty karne? Ostatecznie sędzina daje nam 16/20 punktów.

Co mnie zaskoczyło, sędziowie w Szwecji nie są zwolennikami gwizdków i głosowego pomagania psom. Pracuje się więc w ciszy, z jak najmniejszą ilością pomocy dźwiękowych czy gestowych. Uzbrojony w tę wiedzę przeszedłem na kolejną stację, którą był aport kierunkowy. Podczas podchodzenia  zawodnika do stanowiska z psem przy nodze bez smyczy, miotacz upuszczał dummika bez jakiegokolwiek sygnału głosowego. Nawet nie można było tego nazwać rzutem. Ot, wypuszczenie z ręki na ziemię. Tutaj postanowiłem Spockowi trochę pomóc, dlatego w momencie upuszczania dummy, ustawiłem się z psem na podwyższeniu, z którego widać było mniej więcej miejsce położenie aportu. Spock, wysłany, trafił idealnie w punkt, wrócił błyskawicznie, dummy zabrałem bez zbędnych ceregieli. 20/20 punktów.

Trzecia stacja była w mojej ocenie najtrudniejsza, zwłaszcza że na naszą kolej czekaliśmy dobrą godzinę. Przed nami było 12 psów, a ponieważ zadaniem było znalezienie podłożonego wcześniej aportu, psom zajmowało to sporo czasu. Również sam teren był dość trudny, wymagający wbiegania na zbocze górki. Dummisie rozłożone były w krzakach, za głazami i skałami. Dodatkowo wiatr wiał nam w plecy, więc psy nie mogły się bezpośrednio kierować nosem na podłożone aporty. Nie wiem, czy to trudny teren i trudne zadanie sprawiały, że dużo psów… załatwiało swoje potrzeby fizjologiczne w miejscach, gdzie rozłożone były dummiki. Dla przykładu, poprzedzający nas pies  centralnie na środku zrobił… kupę.

Już przy podchodzeniu do stanowiska, Spock zaczął węszyć, obwąchując po drodze zasikane krzaczki. Udało mi się go jednak skupić przed wysłaniem, które postanowiłem zrobić pod pewnym kątem. Liczyłem na to, że pies przebiegnie na tyle daleko od dummy, że złapie ich zapach z wiatrem i wróci do nich jak po nitce. Był to dobry pomysł. Pies trafił do damisia jak po sznurku, jednak odskoczył od niego jak poparzony (obok leżała kupa poprzednika) i pobiegł szukać innego aportu. Znalazł drugiego, powąchał i… pobiegł po kolejny. Ostatecznie przyniósł czwartego, zaliczając po drodze siku na krzaczek. Zupełnie nie rozumiałem wtedy, dlaczego nie wrócił od razu z pierwszym znalezionym aportem. Sędzia też nie rozumiał, więc dał idealne 0/20.

Czwarta stacja to kolejne 30-40 minut czekania. Byłem chyba 15 w kolejce, a że była to stacja z aportem z wody, niektóre psy spędziły tam mnóstwo czasu. Przy okazji ciekawe spostrzeżenie – całkiem sporo tollerów ma problem z wejściem do wody! Szok. Wracając do zadania: mieliśmy zejść ze skarpy na brzeg jeziorka i na sygnał sędziego wysłać psa po dummy wyrzucone przez miotacza. Pierwsza część szła idealnie, do momentu wejścia na brzeg jeziorka. Okazało się, że to, co z daleko wyglądało na zwykłą trawę, było terenem podmokło-bagiennym, w którym zarówno ja, jak i Spock się zapadaliśmy. No ale dobrze. Dummy wyrzucone, pies jak harpagan rzucił się susem do wody, złapał dummy i wrócił najkrótszą drogą na brzeg. A na brzegu, 20 metrów ode mnie, wypluł dummy, otrzepał się i pobiegł szukać innego. Dopiero po chwili wrócił do wyplutego aportu i przyniósł go z ładnym dostawieniem. Kolejne 0/20.

Piąta stacja to marking ze strzałem. Przed nami w kolejce były dwa psy. Obydwa strzały Spock ładnie wytrzymał, bez piszczenia. Ładnie i na skupieniu przeszedł na miejsce startu. Strzał, rzut. Pies leci w punkt, jak psychol, po krzakach, gałęziach, błotku. Cudownie! W równie cudowny sposób nie bierze do pyska aportu i biegnie szukać innego, pewnie ciekawszego. Po kilkunastu sekundach wraca do dummy, podejmuje je i wraca do mnie. Sędzia był łaskawy i dał, oczywiście, 0/20.

WT - Tollarspecialen 2015

Tym samym na pięć stacji, trzy zakończyliśmy z zerami na koncie. Analizując, dlaczego tak się stało, zwróciłem uwagę, że Spock po wszystkie aporty biegł pewnie i bez wahania. Przynosił jednak tylko takie aporty, na których ćwiczymy w domu. Szwedzi z kolei używają przede wszystkim dummy jasnozielonych, lekkich, wypełnionych specjalną pianką. Inaczej leżą w ręku, inaczej też w psim pysku. Dlaczego Spock akurat wtedy uznał, że tych jasnych cholerstw się nie nosi? Nie wiem.

Ostatecznie znaleźliśmy się dokładnie w połowie stawki, zajmując 56 pozycję na 107 zgłoszonych psów, z wynikiem 36/100 punktów.

WT - Tollarspecialen 2015

WT - Tollarspecialen 2015

WT - Tollarspecialen 2015

Zobacz relacje z innych wyjazdów na TOLLARSPECIALEN:
Tollarspecialen 2018
Tollarspecialen 2017
Tollarspecialen 2016
Tollarspecialen 2014

Post a Comment