Żeglowanie z psem
W ramach zakończenia sezonu letniego, udało nam się zrealizować to, o czym marzyliśmy już od dłuższego czasu. Wybraliśmy się z psem na rejs żaglówką po jeziorze Powidzkim! 🙂 Początki nie były łatwe. Co prawda Weezy bez problemu (niczego się nie spodziewając) wszedł z nami na pomost, jednak zwątpił przy zakładaniu kapoka. Przywarł płasko do ziemi, próbując wbić się pazurami w deski pomostu. Na nic się to oczywiście nie zdało – pies został wniesiony na pokład i jakoś musiał sobie zacząć radzić z nową sytuacją. Z początku był lekki strach i ogromna niepewność – łapy ugięte, brzuch nisko podłoża, ogon schowany. Z upływem czasu Weezy stawał się jednak co raz bardziej spokojny i pewny siebie. Rejs spędził pod pokładem, śpiąc i nie zwracając najmniejszej uwagi na przechyły i to, co się działo dookoła. Choć wiało dość mocno, nie robiło to na psie żadnego wrażenia. Później, podczas postoju w marinie, Weezy śmiało już wyszedł na pokład i swobodnie spacerował w każdą stronę. To, na co się jednak nie odważył, to samodzielne schodzenie z pokładu na ląd i wskakiwanie z pomostu na łódkę. Były to dla niego momenty zbyt stresujące, podczas których spinał się niesamowicie. Ogólnie jednak nasze wrażenia z rejsu są wspaniałe i jesteśmy z psa dumni.
Teraz słów jeszcze kilka o kapoku. Otóż Weezy w czasie rejsu ubrany był w specjalny psi kapok, który kupiliśmy za poradą innych posiadaczy Rudych. Zastanawiać można by się po co psu kapok, przecież świetnie potrafi pływać. I pewnie to racja, ale do tego ustrojstwa przekonało nas kilka kwestii. Po pierwsze psa w kapoku można łatwo podnieść za specjalny uchwyt, co ułatwia wyciąganie z wody lub wnoszenie z pomostu na pokład. Po drugie: pies w kapoku jest dobrze widoczny, co w razie ewentualnej wywrotki ułatwia jego dotrzeżenie. No i po trzecie: jezioro Powidzkie jest spore, więc kapok zapewnia spokój wewnętrzny, że pies na pewno dopłynie do brzegu, nawet przy większej fali czy wietrze.
Share: