Tollerowe spotkanie Poznań
Kolejny piękny, letni weekend za nami. Pogoda wymarzona, więc nie było mowy o gnuśnieniu w domu. Czas należało spędzić aktywnie. W sobotę wybraliśmy się na 20-kilometrowy spacer, który miał być pewnego rodzaju przygotowaniem do przyszłotygodniowego dogtrekkingu w Pelplinie. Spacer objął trzy poznańskie jeziora: Strzeszynek – Kiekrz – Rusałka i z powrotem Strzeszynek. Dzięki takiej trasie my odetchnęliśmy od upału i poczuliśmy wakacyjny relaks, pies natomiast miał możliwość chłodzić się do woli w wodzie. Całość zakończyliśmy wspólnym pso-ludzkim wodowaniem, które wpłynęło zbawiennie na temperaturę ciała i ogólne samopoczucie. Trasa spacerowa super, więc wszystkim gorąco polecam o każdej porze roku.
W niedzielę natomiast zawitaliśmy na imprezie, której nie opuszczamy od dobrych kliku lat – zawodach Dog Chow Disc Cup na poznańskiej Cytadeli. Była okazja podpatrzeć tych, co wymiatają we frisbee, powzdychać, że „ech, też by się tak chciało” i spotkać się z innymi tollerami i ich właścicielami. Tym razem spotkaliśmy się w mniejszym niż zwykle, bo tylko 3-psowym gronie. Do Poznania nie dała radę dojechać Marta z Psikutem i Frugo, Viva dochodzi do siebie po szczeniakach, więc Agnieszka i Jagoda w tym roku poza sezonem frisbee, Rossi cieczkuje, a pozostałe poznańskie tollery na wakacyjnych wyjazdach lub poza miastem. Stanęło więc na tym, że spotkały się: Weezy, Kiki i Fiesta. Było małe szaleństwo, później odpoczywanie od upału w cieniu i obżeranie się psimi ciasteczkami autorstwa Hani (Rude jadły, że aż im się uszy trzęsły). Miała też miejsce scena gorsząca w postaci kradzieży piłki od dziecka, które znalazło się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie 😉 Rude, dojrzawszy dużą, plażową piłkę, puściły się pędem po nową zdobycz i bez pardonu postanowiły ją sobie …. hmmm… „pożyczyć”. Piłka nie wytrzymała jednak starcia z tollerowymi zębami i zginęła śmiercią tragiczną, poprzez utratę powietrza i rozszarpanie. Tak, gdy ma się psa, należy liczyć się z tego konsekwencjami.
Przy okazji muszę pochwalić zachowanie Weeziaka. Trudno powiedzieć, czy to kwestia dojrzałości, czy zaaplikowanego Suprelorinu, ale widzę pewną różnicę w zachowaniu psa w tym roku, w porównaniu do roku ubiegłego. Pies stał się bardziej normalny, zrelaksowany, skupiony na zabawie z innymi suczkami, a nie na próbach ich pokrycia. Do tej pory w obecności płci przeciwnej testosteron buzował w górnych granicach, przekraczając normalny, zdrowy poziom. Tym razem hormony pozostały na normalnym poziomie, a Rudy mógł być szczęśliwym, normalnym psem, który normalnie funkcjonuje i korzysta z życia. Cieszę się też bardzo z małego sukcesu przywołania przy pomocy gwizdka. Dzięki pracy z ostatnich tygodni udało nam się odwołać psa od rudej pogoni za felerną piłką. Na dźwięk gwizdka Rudy zawrócił i kurcgalopkiem przybiegł do nas, dzięki czemu pozostał jedynym niewiniątkiem w starciu tollery vs. gumowa piłka. A jest to dla nas osiągnięcie, bowiem Weezy niczego tak nie lubi, jak duuużych piłek 🙂