Weezy (6.05.2011 – 2.08.2023)
Zostawił nas nagle i niespodziewanie. Zostawił mnie rozbitą na milion drobnych kawałków, z ogromną wyrwą w sercu, pustką w życiu, pustką w domu. Zostawił nas tak, jak to miał w zwyczaju. Po swojemu i na swoich warunkach.
Weezy, Weeza, Wizard, Dziudźki, Kiki, Kiśkiś. Nasz niegrzecznik, brojnik, wolny elektron. Pan Purchawka. Mistrz „haba haba”. Król Jezusiu Pierwszy.
Cokolwiek by o nim napisać, byłoby za mało. Był doskonały w swojej niedoskonałości. Nie był taki, jakiego chcieliśmy, a okazał się dokładnie taki, jaki był nam pisany. Bez niego nie byłoby Spocka i MJa. Nie byłoby tysięcy przejechanych kilometrów, dziesiątek godzin treningów, zawodów, testów, seminariów, godzin w polu i w lesie, niezliczonych wspomnień, chwil załamania i wielu chwil wzruszeń. Nie byłoby wspólnych wyjazdów, nie byłoby naszych przyjaciół i naszych wspaniałych znajomych w różnych krańcach Europy. Nie byłoby nas takich, jacy jesteśmy obecnie. Nie byłoby mnie takiej, jaka jestem teraz, bo na Weezym właśnie nauczyłam się najwięcej, a on wybaczył każdy mój błąd. To on nauczył mnie, żeby wierzyć i mimo wszystko przeć do przodu, bo „It always seems impossible until it is done”.
Zostawiłeś mnie Weezy za wcześnie, ale wierzę, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Tylko w tym znajduję pocieszenie.
Weezy odszedł 2 sierpnia 2023 roku z powodu krwotoku wewnętrznego spowodowanego pękniętym guzem wątroby.