Seminarium obi z Leena Lentsu-Välimäki

Miniony, październikowy weekend spędziliśmy w Warszawie na seminarium z fińską zawodniczą obedience Leeną Lentsu-Välimäki. Na seminarium zapisałam się już jakiś czas temu, jednak im bliżej wyjazdu, tym bardziej zastanawiałam się, czy będzie to miało jakiś sens.

Cały poprzedni tydzień nie robiliśmy z psem absolutnie NIC. Tajemnicza kulawizna tylnej łapy profilaktycznie unieruchomiła Rudego na całe siedem dni. Zbiegło się to w czasie z mini remontem kuchni, któremu to zajęciu ludzka część naszego stada poświęciła cały wolny czas. Nasze kontakty z psem ograniczyły się do krótkich spacerów fizjologicznych oraz dawania jedzenia i picia. Poza tym nie robiliśmy NIC. Weezy nie lubi bezczynności, a nagromadzona energia, która nie miała ujścia, rozsadzała go od środka. Wiedziałam, że może nie być łatwo. Poza tym, nie ma co ukrywać, ćwiczeń do klasy pierwszej nie mamy wypracowanych, więc trudno doskonalić coś, co jest jeszcze w powijakach. Myśląc o ćwiczeniach do przepracowania przy Leenie, postanowiłam więc pokazać to, z czym mamy największe problemy, jak i to, gdzie wciąż coś jest nie tak i nie mam na to „coś” żadnego pomysłu.

Stój z marszu
Aby dojść do tego ćwiczenia, przez ostatnie tygodnie próbuję nauczyć Weezy’ego tzw. „hopstója”. Jesteśmy na początku drogi do ideału. Idę tyłem, pies przodem do mnie i targetuje rękę do podskoku. Wałkujemy to już jakiś czas, a ja wciąż mam wrażenie, że on zupełnie nie rozumie, o co w tym wszystkim chodzi. Podskakuje – a owszem, jednak robi to jak jakiś paralita: tyłek tańczy w lewo i prawo, pysk szuka jedzenia i wędruje od lewej ręki do prawej, pies wskakuje na mnie, nie patrząc, czy mam wystawioną rękę do targetu, czy nie. Z pewnością to wszystko kwestia czasu i zbyt małej ilości powtórzeń. Leena poradziła mi, abym robiła to samo od razu z chodzenia przy nodze. Podobno będzie psu łatwiej.

Siad z marszu
Rada, jaką otrzymaliśmy, to ćwiczenie siadu z marszu od razu z chodzenia przy nodze. Mamy też wykorzystywać do tego naszą codzienną komendę na „siad”. Idąc ze smakiem, trzymanym w lewej ręce, mam wydać komendę siad, a jeśli zostanie wykonana, szybko nagrodzić psa z lewej ręki. Początkowo ćwiczyć mam to w bardzo powolnym marszu, z czasem zwiększając tempo, jak i odległość, na którą będę odchodzić od siedzącego psa.

Zmiany pozycji – stój-siad, siad-stój
Tu problemem jest zakotwiczenie tylnych łapek. Rudy ma duży kłopot z nieruszaniem tyłkiem. Wierci się, jakby miał owsiki, kręci pupcią z lewej na prawo, z przody do tyłu. Chyba za bardzo skupia się na smaku, który trzymam w ręku, a za mało korzysta z mózgownicy. Brzydko to wygląda i tyle. Z ruszaniem tyłkiem na boki próbuję poradzić sobie poprzez ćwiczenie przy ścianie lub na murku. Z przesuwaniem łap do przodu i do tyłu próbuję walczyć podkładając jakiś przedmiot pomiędzy przednie i tylne łapy (tuż przed tylnymi), który mógłby je zablokować. Może po 10001 powtórzeniu w końcu coś zadziała. Jako że Weezy jest cały skupiony na rękach z jedzeniem i wyłącza myślenie, Leena doradziła dwa rozwiązania:
– stój z siadu
Kłaść smaka na ziemi po lewej stronie siedzącego psa, trochę przed nim. Następnie ręką „wyciągnąć” psa z siedzenia do stania, a jeśli ładnie stanie bez ruszania tylnymi łapkami, zwolnić do jedzenia.
– siad ze stania
Tu poradzono nam, aby do ćwiczenia dojść poprzez połączenie dwóch elementów: cofania i siadania. Stojąc z psem przy ścianie mam wydać psu komendę do cofania, a następnie siadu – tak, aby docelowo powstała jedna komenda słowna w stylu: „cofsiad”.

Podgryzanie aportu
Nasza zmora. Weezy po wzięciu czegokolwiek drewnianego do pyska, zaczyna memłać, ciamkać i gryźć. Nad pewniejszym chwytem pracujemy z wykorzystaniem samokontroli, co powoli zaczyna wychodzić w statyce. Pies tak bardzo skupia się na smaku, że chyba zapomina o tym, co ma w pysku i przestaje podgryzać. Leena poradziła nam, aby wykorzystać to przy aportowaniu. Zaraz po podjęciu aportu, mam wydać komendę „trzymaj” i włączyć samokontrolę. Spróbowaliśmy – zadziałało.

Siadanie przy nodze
Leena zauważyła, że Weezy krzywo siada przy nodze, co może być spowodowane tym, że jest nagradzany z prawej ręki. Przesiadamy się na karmienie z ręki lewej.

Chodzenie przy nodze
Tu wyszedł brak skupienia i zbyt szybkie rozpraszanie się. A było to tak. Chwilę przed wejściem na plac udało mi się odsikać psa i odrobinę z nim poćwiczyć. Przepracowaliśmy skupienie na mnie i fajnie to wyglądało. Pies siedział i twardo patrzył mi w oczy ignorując otoczenie. Niestety, na chwilę przed naszą kolejką, na teren wszedł nowy maliniak i (choć nie wiem dokładnie co się stało) jakiś pies zaczął piszczeć i szczekać. Ruda łajza, od razu włączyła się w akcję – Weezy zaczął szczekać i namierzać źródło zamieszania. Wiedziałam, że nic dobrego już z tego nie będzie. Gdy weszliśmy na plac, Weezy był zapatrzony w publiczność z psami i namierzał maliniaka. Jak bardzo rozpraszają go psy, było bardzo dobrze widać, podczas chodzenia przy nodze. Poćwiczyliśmy więc kilka przejść przy psach, nagradzając za ładne skupienie. Musimy bardzo mocno to przepracować, więc będzie trzeba chyba chodzić przy płocie wybiegu dla psów lub spróbować umówić się z kimś na wspólne ćwiczenia. Podobna sytuacja może się zdarzyć przed każdymi zawodami, więc przepracowanie tego jest dla mnie szczególnie ważne.

Skakanie na ludzi
Odpuściliśmy, pozwoliliśmy psu skakać na nas i mamy za swoje. Na dzień dobry ładuje się z łapami na wszystkich. Wracamy do ćwiczeń w typie „przywitanie z sędzią”. Daaaawno tego nie robiliśmy.

To chyba najważniejsze wnioski, jakie wyciągnęliśmy z seminarium. Teraz trzeba odrobić zadanie domowe. Wiele ćwiczeń Leena poleciła wykonywać z pomocnikiem, aby oduczyć mnie skrętów ciałem, które wykonuję, by sprawdzić, czy pies dobrze reaguje na komendę. W tym celu mam wprowadzić kliker, ale nie na psa, lecz na mnie. Mój pomocnik ma zaznaczać klikerem dobrze wykonane ćwiczenia (chociażby siad z marszu), abym wiedziała kiedy nagrodzić psa. Mogę również ćwiczyć z lustrem, ale jako że nie chcę wyjść na osiedlową wariatkę, pozostanę na kilkerze i pomocniku 😉 Nasunął mi się też jeszcze jeden wniosek. Pies z nierozładowaną energią, to czyste zło. Na zawodach w Bydgoszczy pies zaoferował mi rewelacyjne skupienie. Jako że dzień wcześniej wymęczył się na dogtrekkingu, muszę przetestować, czy porządny wysiłek dnia poprzedniego za każdym razem owocować będzie dobrym treningiem następnego dnia.

Zdjęcie: Katarzyna Harmata

Post a Comment