Na Fali Obedience Camp 2016
Wakacyjne urwanie głowy sprawiło, że narobiło się sporo blogowych zaległości. Nadrabianie poślizgów zacznijmy od relacji z obozu Na Fali Obedience Camp 2016. Przez jeden lipcowy tydzień mieliśmy okazję trenować pod okiem dwóch czołowych fińskich zawodniczek – Riitta Kivimäki oraz Piia Karinen. Jadąc na obóz, nastawiałam się na klasyczny zestaw: dwa wejścia dziennie i szukanie patentów na wybrane ćwiczenia/detale. Każdy przygotował sobie listę najsłabszych elementów do przepracowania. Jak zwykle.
Fińska filozofia obedience
Finki postanowiły nas jednak zaskoczyć od samego początku. Pierwszego dnia każdy z uczestników zrobił przebieg, jak na zawodach, a następnie krótki trening, podczas którego miał pokazać, jak pracuje ze swoim psem. Trenerki pilnie nas obserwowały i notowały swoje uwagi. Na koniec nastąpiło omówienie każdego występu i wysłuchanie naszej listy życzeń.
Kolejne dni upłynęły na intensywnych treningach. Ritta i Piia same decydowały o ćwiczeniach lub detalach przypadających dla danej grupy i o tym, który pies, do której grupy treningowej będzie należeć. Oprócz pracy z psami, były też wykłady teoretyczne, treningi mentalne dla nas – przewodników oraz zajęcia integrujące nas – klubowiczów (prawdziwy coaching i team building).
Było to dla mnie całkiem nowe podejście, które osobiście bardzo przypadło mi do gustu. O tym, jak ważna była dla nas przekazywana przez nie wiedza niech świadczy to, że wszyscy siedzieliśmy z zeszytami na placu od początku do końca dnia, pilnie notując każdą drobną uwagę.
Obedience odkryte na nowo
Bardzo spodobała mi się fińska filozofia i metodologia pracy z psem oraz treningi z dziewczynami. Ritta i Piia bardzo wiele mi uświadomiły, a jeszcze więcej poprzestawiały w głowie. Poprzestawiały to nawet mało powiedziane – wiele elementów przebuduję całkowicie. Od obozu zmieniam sposób pracy z Rudymi, podejście do planowania treningów i przygotowanie do zawodów.
Obóz był dla mnie czymś nowym, absolutnie inspirującym. Po prostu: „WOW”.