Zakopane 2013
W ramach zimowych ferii spędziliśmy parę dni w Zakopanem. Ze znalezieniem noclegu nie mieliśmy problemów – co raz więcej obiektów akceptuje psy, a i opłata za czworonoga nie jest wygórowana (10 zł za dobę). Miasto samo w sobie też jest dość przyjazne psiarzom – tu i ówdzie pojawiają się stojaki z pakietami na psie odchody, koszy na śmieci nie brakuje, a i do wielu sklepów pozwalają wejść z psem. Gorzej jest z restauracjami – udało się nam znaleźć tylko dwie knajpy, gdzie mogliśmy wejść z Rudym (Karczma Sopa na ul. Kościeliskiej i Karczma Sabała na Krupówkach). Tatry same w sobie nie są niestety miejscem przyjaznym psom. Na żaden ze szlaków na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego nie można wejść z psem, tak więc spacery trzeba ograniczyć do terenów okołoparkowych. W sumie szkoda, bo przecież dopuszczenie ruchu psiego na obszarze dolinek (obowiązkowo na smyczy oczywiście) nikomu by nie zaszkodziło i żaden świstak czy kozica by na tym nie ucierpiały. Wracając do Zakopanego, wspomnieć muszę o jeszcze jednym minusie – w czasie spacerów, nawet najbardziej ruchliwymi ulicami, spotkaliśmy bardzo dużo psów biegających luzem. Nie były to psy zabiedzone, czy bezdomne. Wręcz przeciwnie – zadbane, w obrożach, niekiedy z identyfikatorami. Ot mieszkańcy Zakopanego wypuszczają psy, żeby same poszły na spacer i się wybiegały. Dla mnie to coś nie do pomyślenia, dla nich – coś normalnego. Nie widzą w tym nic złego i nie martwią się, że psa potrąci samochód. Taka ciekawostka.
Wyjazd z psiego punktu widzenia nie był pewnie zbyt ciekawy. Trochę spacerów, a poza tym spanie aż właściciele wrócą ze stoku lub skoków narciarskich. Z naszej strony – przede wszystkim wypoczynek i wiele możliwości do socjalizacji Weezy’ego począwszy od knajp z głośną góralską muzyką, sani i koni, po zatłoczone Krupówki. A kto był na Krupówkach w sezonie dobrze wie, jak wielki jest to mix kiczu, góralszczyzny i tłumu niekiedy dziwnie wyglądających i przebranych ludzi przemierzających ulicę w górę i w dół.