Weezy psem na ryby
W tak piękną, wręcz letnią, jesień grzechem byłoby trzymać Rudego w domu. Korzystając z promieni gorącego słońca pojechaliśmy nad jezioro, czym sprawiliśmy radość psu i sobie.
Nie był to jeszcze czas na wodne szaleństwa, ale bez zanurzenia łap się nie obeszło. Weezy rozpracował najlepszy sposób na połów ryb. Szybko wykombinował, że najlepiej nie męczyć się samemu, tylko poczekać, aż pan przyniesie łup do paszczy. Weezy czekał i czekał…
… a że cierpliwość jest cnotą, wytrwałość została wynagrodzona. Ryba została obwąchana, a następnie – zjedzona. Cóż, kto powiedział, że tollery to psy tylko na kaczki?